Za nami nasza najdłuższa Majówka bo aż ... 9 - dniowa. Potrzebowałam juz takiego mini urlopu, potrzebowaliśmy całą trójką tych leniwych poranków, śniadań w szlafrokach i chwil takich tylko naszych. Do tego iście letnia pogoda i nic więcej nie potrzeba nam było do szczęścia. Od rana do wieczora czas na naszym ogrodzie - praktycznie już poranną herbatę spijaliśmy w naszym ogrodowym zaciszu. Obiady, kolacje w altance uhm cudnie wprost. Nasza Paulinka przeszczęśliwa korzystała ze swoich ogrodowych atrakcji typu trampolina czy zjeżdzalnia. Przez pierwsze 4 dni nie było opcji żeby gdziekolwiek ruszyć dalej bo ciągle słyszeliśmy z ust naszej córci: "ale mi tu tak dobrze, jest tak cudnie więc po co gdzieś jechać" ... Zabawie nie było końca ...
A my korzystaliśmy z pogody i sadziliśmy, przesadzaliśmy. Dopieszczaliśmy ogrodowe kąty ... Wieczorami były wycieczki rowerowe pt. tata&córka a mama w hamaku z ksiazką w dłoni korzystała z chwili :)
W czasie naszego wolnego nie mogło zabraknąć oczywiście ukochanych spacerów brzegiem morza ...

Od dzisiaj znowu zaczęlismy obowiązki pracowo - przedszkolne i nie powiem że łatwo się wstawało :) zwłaszcza tej najmłodszej ...